Wygląda na to, że Seryjni sprzątacze nie sprzątną wielu branżowych nagród…
Draw Distance (producent) i 505 Games (wydawca) nie mają powodów do radości. Mimo intensywnej promocji (wystarczy rzucić okiem na liczbę newsów na naszym portalu) ich wspólny projekt raczej nie zrobił furory… Nie uprzedzajmy jednak faktów. Poniżej prezentujemy zwiastun premierowy Serial Cleaners.
Rekord równocześnie grających na Steamie zatrzymał się na 132 osobach. Oczywiście nie jest powiedziane, że tytuł nie poradził sobie lepiej bądź na innych platformach sprzedaży (Epic Games Store, GOG.Com), bądź na konsolach (PS4, PS5, XBO, XSX, Switch)… trudno jednak udawać, że apetyty nie były większe. Zwłaszcza że pierwowzór trafił do miliona odbiorców.
Osłodą mogą być recenzje użytkowników (81% jest pozytywnych, ogółem wystawiono 54 opinie). Gorzko natomiast ocenili grę profesjonalni recenzenci… A przynajmniej część z nich, bo rozrzut opinii jest spory. Gdy piszę te słowa metakrytyczna średnia wynosi 68% (na podstawie 12 tekstów).
Tradycyjnie rzućmy okiem na rozkład:
- Gamingbolt – 8/10
- Gram.pl – 8/10
- God is a Geek – 7,5/10
- TheGamer – 3,5/5
- Vandal – 7/10
- SpazioGames – 7/10
- Twinfinite – 3,5/5
- Everyeye.it – 6,8/10
- Cdaction.pl – 6+/10
- GRYOnline.pl – 6+/10
- TheSixthAxis – 6/10
- GamesRadar+ – 2,5/5
Entuzjastą produkcji jest Mateusz Mucharzewski z redakcji Gram.pl, któremu podoba się i nowy setting („niezbyt często wykorzystywane w grach lata 90.”), i podniesienie jakości oprawy, i cztery grywalne postaci, i nowe możliwości interakcji z otoczeniem
Krytyk pomstuje jednak na scenariusz:
„Mój podstawowy problem to spory chaos w historii. Twórcy skaczą z wątku na wątek, często też lubią cofać się w czasie. Wystarczyła więc chwila nieuwagi i już nie do końca wiedziałem o co chodzi. (…) Pomijając już to i tak czułem się w tej opowieści mocno zdezorientowany i ciężko było mi się w nią zaangażować. Widać, że twórcy decydując się na pomysł bożonarodzeniowego spotkania “czyścicieli” chcieli postawić na nieco bardziej osobistą i mniejszą w skali opowieść. Co do zasady nie jest to złe, ale w tym wypadku nie byłem zadowolony z efektu końcowego. Pod koniec miałem wręcz ochotę pomijać dialogi”.
Mucharzewski ma także inne pretensje (załamuje chociażby ręce nad „bardzo ułomnym” AI). Jak jednak podsumowuje:
„Nie będę pisać, że kontynuacja Serial Cleaner jest znacznie lepsza pod każdym względem. W kwestii mechaniki nie mam wątpliwości – to wyraźnie wyższa półka, dzięki czemu pół gry przeszedłem na jednym posiedzeniu i gdyby nie czas to grałbym dalej. Nie jestem jednak fanem historii, a do stylu wizualnego mam dość ambiwalentny stosunek”.
Razów nie szczędzi krakusom Adam Barnes z redakcji GamesRadar+.
„Głównym problemem Serial Cleaners jest fakt, że stanowią oni zmarnowaną okazję. Na rynku jest miejsce na taką grę, w dodatku jest ona wystarczająco stylowa, by z łatwością przyciągnąć publiczność, obsesyjnie kochającą skradanie się. Rzecz w tym, że po prostu gra nie osiąga niezbędnego napięcia, by uczynić z niej atrakcyjną skradankę, a jej mechanika jest zbyt otwarta na nadużycia, by nagradzać ostrożnę zabawę i podejmowanie mądrych decyzji. W efekcie dreszcz emocji, jaki mogłaby wywoływać, wyparowuje”.
Jak dopowiada: choć fani formuły mogą znaleźć w buildzie nieco przyjemności (zwłaszcza w większych lokacjach), szybko nauczą się oni obchodzić jej mechanizmy.
„Możesz przebiec obok każdego strażnika, choćby znajdował się metr dalej, a jego błona bębenkowa nic nie wychwyci. Co gorsza, choć interakcja z otoczeniem w naturalny sposób wywoła pewne podejrzenia wśród patroli, jednak nie zareagują one odpowiednio. A jeśli uciekniesz z linii ich wzroku choć na sekundę, równie dobrze mógłbyś być niewidzialny”.
Do przejścia gry – napomina – bardziej od umiejętności przyda się zwyczajna cierpliwość. A chyba nie o to chodziło…
Dodajmy, że giełda zareagowała na premierę chłodno. O ile tuż przed debiutem gry za akcję Draw Distance zapłacilibyśmy ok. 1,40 zł, dziś wydamy na nie nią niespełna złotówkę.
(źródło: bankier.pl)