11 bit studios wydało konwersję, która nie zwróci się w dobę!
Uporządkujmy fakty:
- w kwietniu warszawiacy zapowiedzieli poszerzenie katalogu wydawniczego o South of the Circle, a więc przygodówkę, która dwa lata temu ukazała się w abonamencie Apple Arcade.
- w lipcu 11 bit studios obwieściło, że tytuł ukaże się (jednocześnie na pecetach, sprzętach Sony, Microsoftu i Nintendo) na początku sierpnia.
- Produkcja faktycznie zadebiutowała, co wydawca uczcił krótkim (acz treściwym!) zwiastunem premierowym.
„Peak” jednocześnie grających na Steamie zatrzymał się na poziomie 123. Rezultat, rzecz jasna, nie powala, zwłaszcza że South of the Circle nie wygląda na grę, która miałaby rezonować z odbiorcami konsol.
Dziennikarze zareagowali na ten rezultat chłodno.
Peak graczy w South of The Circle, po 3 godzinach od premiery, 123. Może ktoś mi wyjaśnić po co 11 bit studios przy swojej pozycji rynkowej i ambicjach zajmuje się takimi tematami, bo widać, że ich zaangażowanie w tytuł niekoniecznie jest gwarantem komercyjnego sukcesu. pic.twitter.com/fEmSM4ZnIc
— Paweł Biedrzycki (@PawelBiedrzycki) August 3, 2022
Wstrzymałbym się jednak z rozgrzewaniem smoły i wypruwaniem pierza z poduszek. Pamiętajmy bowiem, że…
1) … 11 bit studios jest WYDAWCĄ, a nie DEVELOPEREM South of the Circle.
Poniesione koszty to zaś – tłumaczył przedstawiciel studia przed premierą – „sześciocyfrowa kwota (w PLN)”.
Jak na port: sporo, ale spółka właściwie śpi na pieniądzach.
2) … zarząd 11 bit studios myśli o dwa kroki do przodu
South of the Circle debiutowało na sprzętach Apple’a dwa lata temu, zgarniając bardzo dobre oceny. Anglicy ze State of Play mieli wówczas na koncie nagrodę BAFTA (za przygodówkę Lumino City) i nominację do kolejnej (za KAMI 2).
Rodzima ekipa poszukuje twórców i twórczyń, nad którymi mogłaby rozciągnąć wydawniczy parasol. Nawiązanie relacji z ambitnym developerem, który po cichu pichci nowy, niezapowiedziany jeszcze projekt, jak najbardziej jest w interesie naszych krajan… Zwłaszcza że ostatnimi czasy zwiększają oni stan posiadania. Całkiem niedawno pochwalili się nabyciem udziałów Fool’s Theory (którego zespół pracuje nad tajemniczym Projekt Bitriol); raptem kilka dni temu bici objęli zaś 75 tys. akcji Starward Industries (odpowiedzialnego za adaptację Stanisława Lema),
3) … firma nie powiela najgorszych praktyk z NewConnect/GWP
Bici nie „budują” grupy kapitałowej, wydzielając z wewnętrznego zespołu kilkoro pozorantów. Zamiast tego zacieśniają relacje z zespołami, które uznali za godne uwagi, a którym wcześniej powinęła się noga. Przykładowo Fool’s Theory nie sprzedało setek tysięcy egzemplarzy Seven, natomiast jego autorzy i autorki zaznaczyli swoją obecność na rolplejowej mapie.
Efekt? Dziś nie tylko pomagają oni w opracowaniu Gorda, czy rozwoju Divinity: Original Sin 2, ale także dłubią nad autorskim projektem.
3) … kiepska premiera nie zwalnia marketingowców z pracy
Gdy piszę te słowa nie wiem, jak zainteresowanie względem South of the Circle odbije się na kursie 11 bit studios. Wiem natomiast, że na forach inwestorskich trwają właśnie dyskusje ludzi, którzy chcieliby zamknąć gamedev w excelowych tabelkach…
Oczywiście w zarzynaniu kursu 11 bit studios ma zasługi samo 11 bit studios. Opóźniające się premiery gier własnych (o Frostpunku 2 wciąż wiemy tyle, że się wydarzy, The Alters zobaczyliśmy dopiero niedawno) powinny przeplatać zewnętrzne produkcje. Tymczasem od ostatniej gry wydanej pod szyldem 11 bit minęły 3 lata.
W rozmowie z PolskiGamedev.pl Paweł Miechowski twierdzi jednak, że przez ten czas spółka nauczyła się zarabiać na już wydanych produktach.
– Żyjemy z backcatalogu, ostatnia nasza premiera to był rok 2019 r… A mimo to udaje nam się przebijać prognozy analityków.
– zagaduje .
– Planując ze studiem popremierowe wsparcie, wykonujemy masę mrówczej roboty. Nie chcemy dostarczać odbiorcy „więcej tego samego”, ale poszerzać jego doświadczenie. Sprawiać, że weteran będzie miał ochotę zagrać jeszcze raz, a laik dopiero się produkcją zainteresuje.
Przykładu?
– Chilfren of Morta sprzedawała się świetnie dzięki promocjom, ale przełomem było wprowadzenie kanapowego co-opa. Kwot nie rzucę, natomiast nic tak nam nie „zażarło” reklamowo
– wspomina Miechowski.
Dzięki kroplówce z nową zawartością Morta wciąż zresztą rezonuje (podobnie jak Moonlighter, którego od niedawna mogą ogrywać nawet abonenci Netflixa!)… ale rynek zdaje się oczekiwać kolejnego sukcesu na miarę Frostpunka (ten sprzedał się w 3 mln egzemplarzy) czy This War of Mine (zbyt sięgnął 7 mln kopii). Pamiętajmy jednak, proszę, że akurat ten gigant bynajmniej nie stoi na glinianych nogach.