Projektant porównuje grę do Tony Hawk’s Pro Skater… i wcale nie jest to zła analogia.
O Crown of Horns pisaliśmy szerzej w tym newsie, przy okazji publikując materiały tłumaczące podstawy rozgrywki. Polski top-down shooter pozwala nam wcielić się w rewolwerowca, który podróżuje przez XIX-wieczne USA, zabezpieczając tytułowe rytuały. W przerwach od walki z użyciem całkiem zróżnicowanego arsenału (znów – odsyłam do newsa) kupuje nową broń u Boga Gnatów, poznaje kolejne zaklęcia od Wiedźmy i przyjmuje wyzwania Sztukmistrzyni, dzięki którym zdobywa coraz to lepsze wyposażenie.
Rozgrywkę (i fabularną podbudowę) krakowskiego weird westernu zgrabnie streszcza zwiastun premierowy.
Ano właśnie, premierowy. Ritual zadebiutował właśnie na eShopie, a na Steamie wyszedł z wczesnego dostępu.
Doczekał się również pierwszej recenzji. Jake Baldwin z Nintendo Life nagrodził dziełko krakusów przyzwoitym 7/10. Krytyk chwali jego estetykę i setting, nadmienia jednak, że nie jest to produkcja dla każdego. Jak pisze: Crown of Horns wymaga praktyki, do wielu zadań trzeba podchodzić kilkakrotnie i bez wątpienia będziecie przy nim sfrustrowani. Z drugiej jednak strony: potrafi on wynagrodzić włożony w siebie trud.
W rozmowie z PolskiGamedev.pl projektant Krzysztof Szczudłowski tak charakteryzuje tytuł:
Sam szukam w grach czegoś, co swego czasu dał mi Tony Hawk’s Pro Skater. Zamkniętego, gęstego środowiska, gdzie otrzymuję zestaw narzędzi, którymi mogę swobodnie operować, próbując za każdym razem innych rozwiązań. Raz mogę użyć tej broni, raz innej, raz udać się w lewo, raz w prawo. Działać i odkrywać po swojemu. Z jednej strony błyskawicznie reagować na bodźce, z drugiej – na bieżąco tworzyć w głowie plan akcji i skutecznie go realizować. Równie kluczowe jest dodanie na tyle angażujących elementów, na tyle intrygujących systemów, by gracz – choć zaczyna od zera – chciał iść dalej, stawać się coraz lepszy.
Nasza gra, nie ukrywajmy, potrafi być z początku przytłaczająca. Jeśli jednak dasz jej szansę, szybko poczujesz, że przejmujesz kontrolę. Jestem dumny, że Rituala można przechodzić, nie zatrzymując się ani na moment, łącząc kolejne akcje w nieprzerwany ciąg. Że chwilami możesz poczuć się jak bohater kina akcji, rewolwerowiec z dziwacznego westernu, który w ciągłym ruchu oddaje strzał za strzałem, trafiając wszystko na około siebie.