Krótko: dziękuję za trzy lata, przez które miałem przyjemność prowadzić ten portal.
Mogę Wam też o powodach mojej rezygnacji opowiedzieć nieco dłużej, o ile będzie udawać, że to ciekawe. Zgoda? Dobra, obiecaliście!
W lipcu 2019 przez Warszawę przewinęli się Bon Jovi, Pink oraz niżej podpisany
Kierowałem wówczas publicystyką w “CD-Action”, acz z coraz cięższym sercem. Ówczesny wydawca nie nie miał na to medium żadnego pomysłu, a wewnętrzne inicjatywy dusił w zarodku.
Przywilejem mojego stanowiska była możliwość planowania delegacji. Korzystałem z niego chętnie, bo nasza redakcja mieściła się we Wrocławiu, a tymczasem warszawski gamedev huczał od grzechu – i tekstu! – wartych tematów! (Poza tym spotkania można było przecież tak zaaranżować, by zdążyć wieczorkiem na spektakl Warlikowskiego w Nowym!).
Podczas jednego z takich wyjazdów Marek Czerniak i Kuba Wójcik z Fundacji Indie Games Polska zaprosili mnie na kawę… I była to chyba najważniejsza kawa, jaką wypiłem w życiu.
Akurat kończyłem pracę nad serią wywiadów i reportaży o accessibility (a więc projektowaniu gier z myślą także o osobach z niepełnosprawnościami). By nadać sprawie rozgłosu – szukałem sygnatariuszy dla listu otwartego, który planowaliśmy zaadresować do polskich twórców i twórczyń. Pod apelem o projektowanie uniwersalne podpisały się wkrótce nie tylko wszystkie najważniejsze redakcje, ale także zajmujące się niepełnosprawnością organizacje pozarządowe… No i – uradziliśmy podczas rzeczonej kawy – IGP!
Uradziliśmy jednak znacznie, znacznie więcej…
Zawsze chciałem uprawiać dziennikarstwo zaangażowane. Miałem (i nadal mam!) potrzebę pisania nie tyle o produkcie, ile – przede wszystkim – o stojącym za nim osobach. Uważam, że medium nie może się redukować do roli słupa ogłoszeniowego, na którym marketingowcy przylepialiby kolejne prasówki. Że ten zawód polega nie na taśmowej produkcji „contentu”, ale na zadawaniu pytań. I że rolą dziennikarza nie jest wychodzenie przed ludzi, ale wchodzenie między nich.
Jak się okazało – Czerniakowi i Wójcikowi zamarzyło się właśnie takie medium! W dodatku mieli oni pomysł, finansowanie i znajomości, dzięki którym mogło ono w ogóle zaistnieć! Nim formalnie znalazłem się na pokładzie ustaliliśmy, że nasz portal będzie integrował różne (z pozoru odległe) środowiska, ale będziemy kierować przekaz do wyrobionego odbiorcy. I nie będziemy bić się o kliki i udostepnienia, ale o jakość naszych materiałów.
Łatwo nie było. Gdy do redakcji wjechał sprzęt do podcastów (w teorii idiotoodporny… Jak się jednak później okazało: trafiła kosa na kamień!) – sam dopiero uczyłem się mikrofonu. Po pierwszych odcinkach rozwiesiłem sobie w całym studio karteczki z nadrukowanym „Yyyyy…”, by pamiętać o brzydkiej papie, jaką łatam konwersacyjne dziury. Kamila Bilman (świetna kierowniczka biura, jeszcze lepsza przyjaciółka!) dziwiła się, że przed nagraniami łażę po redakcji, recytując “Czarną krowę”, “Króla Karola” i całą resztę angażujących mięśnie twarzy limeryków. (Ewentualnie staję przed lustrem i BARDZO WYRAŹNIE z nim „rozmawiam”, polując na pozostałości krakoskiej wymowy… Khem… przepraszam, <<krakowskiej>> wymowy). !
PolskiGamedev.pl startował nieśmiało
Twittera nie prowadziliśmy, nasz fanpage na Facebooku liczył kilkuset krewnych i znajomych, a nieczęsto wyświetlaną stronę prowadzili – łącząc newsowanie z innymi dżobami – panowie Michał Król i Artur Cnotalski. Audycje, które wymyślili Czerniak z Wójcikiem , szybko wrosły w działalność serwisu i – moim zdaniem – zintegrowały wokół niego wspaniałą społeczność. Wyemitowaliśmy ich dotychczas 110 (podliczyłem: przez nasze studio przewinęło się 220 twórców, prawników, ekonomistów, aktywistek, pisarek i naukowczyń!). W tym kilka szczególnie dla mnie ważnych: tę o zdrowiu psychicznym, wypaleniu, przemocy seksualnej, czy publikowane w Miesiąc Dumy odcinki specjalne (#25, #58, #93, #94). W youtube’owej serii “Hall of Fame” wystąpiło z kolei 15 wyjątkowych postaci, bez których polski gamedev nie byłby w tym miejscu, w którym stoi dzisiaj.
Mało?
Jako pierwsi w Polsce napisaliśmy o końcu (szczęśliwie – chwilowym!) “CD-Action” i końcu (nieszczęśliwie – permanentnym) CDP-u. Zapowiadaliśmy gry (choćby adaptujące twórczość Olgi Tokarczuk Ibru) i prezentowaliśmy ekskluzywne materiały z tych już zaanonsowanych (Ja, Inwizytor, The Medium). Polemizowaliśmy z innymi redakcjami (“Layopi Games: Gdy diabeł mówi dobranoc”), prześwietlaliśmy spółki giełdowe (całkiem niedawno: Movie Games), poddawaliśmy pod wątpliwość efekty pracy badaczy (“Polski rynek 2019, czyli BadaNIE”). Rozliczaliśmy władzę z wydatkowania publicznych pieniędzy (“Godność. Wolność. Niepodległość: MEN przeznaczył 2 mln zł na grę edukacyjną o Polsce”, „MKiDN: Wyniki naboru to kopalnia ciekawych informacji!„).
Nasz „Sklepik z marzeniami„, tekst demaskujący funkcjonowanie SimFabric, cytowano w całej Polsce grającej. Wyniki dziennikarskiego śledztwa na temat produkcji Dying Lighta 2 („Totalna rozsypka vs tak się robi gry„) tłumaczono na angielski, francuski, niemiecki, japoński i włoski!
Najbardziej mnie jednak cieszy, że wysłaliśmy do druku dwa wydania (pierwsze, drugie) “PolskiegoGamedevu.pl”, magazynu, którymi próbowaliśmy zbliżyć rodzime dziennikarstwo do GamesIndustry.biz czy GameDeveloper.com. I że dodaliśmy je za darmo (!) do pism komercyjnych oraz udostępniliśmy w sieci.
Patronowaliśmy masie fajnych inicjatyw (Game Music Festival, Warsaw Game Jam Pro, More Than Just a Game: On the Road, Crytstal Canvas, Game Dude, Gamedev & Creative Careers Expo). Niektóre eventy prowadziliśmy (Miedź Jam, Festiwal Gier Historycznych i Zaangażowanych Społecznie) lub współorganizowaliśmy (III, IV, V, VI, VII i VIII edycje Gamingu na Giełdzie, Games for Impact). Nasza redakcja rozsiadła się w kapitułach Pixel Awards Europe i Digital Dragons Awards. PolskiGamedev.pl prowadził także panele podczas Poznań Game Arena, relacjonował EGX w Londynie czy PAX West w Seattle, a jego dziennikarze zabierali głos podczas Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi, Esportowego Turnieju Polski czy na Międzynarodowej Konferencji Naukowo-Metodycznej…
Mamy też na koncie zupełnie autorskie inicjatywy, że wspomnę pandemiczny jam #ZostanWDomuRobGry…
…czy promującą społeczny dystans akcję #ZostanWDomuGrajWPolskieGry.
…No i sialiśmy ferment
Dowodu? A juści! “CYBERPUNK U PEGI, PRACE ZAKOŃCZONE, PREMIERA W TERMINIE !!ONE11!!ONE!1!”, “Human Farm: „Chcemy osiągnąć taki efekt, jak This War of Mine”, “Jezus i bezdomni kontra Zbigniew Herbert”, “Cyberpunk 2077: News (?) przykładowy”, “Cyberpunk 2077: W grze pojawią się grafika oraz udźwiękowienie”, “David Jaffe: Oczekiwałem niedorczecznej pornogierki”, “Nie ma za co!”, „Analityk otwiera studio. Będzie tworzyć wybitne gry wideo„, „S****hot„.
My, PolskiGamedev.pl
Sukcesywnie używam w tym tekście liczby mnogiej, bo choć przez większość czasu to ja świeciłem nazwiskiem i twarzą (ba, nawet otrzymałem za to „świecenie” Digital Dragons Award!), portal nie mógłby istnieć, gdyby nie kilka osób, o których zasługach wspominam kiedy tylko mogę, ale i tak – mam wrażenie – za rzadko. Nasze materiały i inicjatywy zawsze były wypadkową dyskusji dziennikarzy (Michał Król, Michał Amielańczyk, Artur Cnotalski, Bartek Dramczyk), badaczy (Jakub Marszałkowski) i praktyków (Marek Czerniak, Kuba Wójcik)… No i Hanny Marszałkowskiej, która do żadnej z tych przegródek do końca nie pasuje, ale każdą przerasta! Funkcjonowanie w tym tyglu perspektyw i opinii, w dodatku wśród pasjonatów, którzy kochają gry, a nie pieniądze, było niesamowitą przygodą. Zawiązaliśmy w jej trakcie serdeczne relacje, które wykraczały poza stosunki na linii pracodawca-pracownik.
W dodatku, co nie jest przecież regułą, nikt w IGP-ie nie miał mi za złe, że rozwijam się dziennikarsko także poza naszym portalem. Przez te trzy lata opublikowałem ponad 100 artkułów w „Polityce” i na łamach Polityka.pl, poza tym pisałem dla „Gazety Wyborczej”, Dwutygodnika, „Repliki”, czy „CD-Action”… zresztą częściej niż grami zajmując się wykluczeniem, prawami człowieka, feminizmem, sytuacją osób LGBT+ czy polityką.
Coś się kończy
W grudniu zeszłego roku odbiłem na liczniku 32. rok życia. Kończyliśmy wówczas drugi numer naszego magazynu, co samo w sobie było męczące, a na nerwowy finisz nałożyło się sporo złych emocji. Dały o sobie wówczas znać wszystkie lekceważone przeze mnie problemy zdrowotne, a sam poczułem to, przed czym (o, ironio!) sam przestrzegałem twórców i twórczynie. Wypalenie. Gdy kurz zaczął opadać, zdałem sobie sprawę, że potrzebuję zmiany… W którą stronę mnie ta potrzeba zaprowadzi – nie wiem, bynajmniej bowiem nie „uciekam” do innego medium, ale robię sobie przerwę. Muszę o siebie zadbać i w spokoju zastanowić się, co dalej.
PolskiGamedev.pl zostawiam jednak w dobrych rękach rękach. Wiem, że Fundacja Indie Games Polska ma czas, wiedzę i pomysły, by kontynuować nasze dotychczasowe inicjatywy (ba, jak znam Marka i Kubę – pewnie mają w głowach kilkanaście kolejnych!), choć być może na moim odejściu (chwilowo?) ucierpi newsroom. Prowadzenie „Polski w grze” przejmie Jakub Marszałkowski (który, nawiasem mówiąc, będzie dla gości i gościń sporym wyzwaniem… niech no tylko spróbują wciskać Marszałkowskiemu androny, gwarantuję, że usadzi takich gagatków szybko i skutecznie!). Za kamerę wrócę w kolejnych odcinkach „Hall of Fame” (ba, być może nawet zarzucę wówczas modowe eksperymenty!), a IGP chętnie wesprę przy każdej okazji, bo wierzę w tę organizację. I wiem, że robiła i robi dla polskiej branży wiele dobrego.
Dziękuję Wam za to, że przez te trzy lata nie tylko nas słuchaliście, oglądaliście i czytaliście, ale i za to, że podchodziliście do publikowanych treści z zaangażowaniem. To dla dziennikarza wielki komplement, ale i wielkie zobowiązanie. Mam nadzieję, że nie zawiedliśmy danego nam zaufania (no dobrze: że nie zawodziliśmy go za często!). I że przez te trzy lata bawiliście się choć w połowie tak dobrze, jak bawiłem się ja, prowadząc ten portal.
Do zobaczenia!