Bobry przemówiły w nowym narzeczu. W Moskwie i Pekinie niekoniecznie się to spodobało.
City builder Mechanistry to bez wątpienia jeden z największych ubiegłorocznych sukcesów krajowej branży. Wczesnodostępna wersja już w dniu premiery wyprzedziła „peak” równocześnie grających The Tenants, Chernobylite’a i Mr. Preppera, a potem… było tylko lepiej. Po tygodniu warszawskie studio mogło się pochwalić 130 tys. sprzedanych kopii. Do dziś w jego tytuł zagrywa się zresztą spora publika (znacznie większa niż w przypadku choćby Gas Station Simulatora).
Gra wciąż daleka jest jednak od pełnoprawnej premiery. Całkiem niedawno jej twórcy i twórczynie dodali do builda nowe konstrukcje, lokacje, surowce i przepisy.
Łatka z 7 kwietnia jest niby skromniejsza, acz – w obecnej sytuacji geopolitycznej – niezwykle znacząca. Po wybuchu wojny Mechanistry, jak wiele innych zespołów (odsyłamy do aktualizowanego newsa), sięgnęło do kieszeni, przelewając na konta Polskiej Akcji Humanitarnej 50 tys. dolarów. Kilka dni temu zdecydowało się na bardziej symboliczne wsparcie, wprowadzając obsługę języka ukraińskiego. Jak tłumaczą jego przedstawiciele:
„To nieco inna aktualizacja. W Ukrainie szaleje wojna – tuż za granicami Polski, w której pracujemy. Naszym zdaniem każdy zasługuje na możliwość życia w pokoju, jesteśmy nieustannie zszokowani horrorem, który rozgrywa się w sercu XXI-wiecznej Europy.
Jesteśmy tylko studiem tworzącym grę o bobrach, ale chcemy podkreślić, że Ukraina jest suwerennym krajem z bogatą kulturą. Dlatego dodajemy do puli dostępnych w grze języków ukraiński”.
Warto zresztą dodać, że w produkcji pojawiły się także słoneczniki, a więc symbol Ukrainy, obecny w jej folklorze, legendach czy malarstwie (Ukraina to zresztą światowy lider w produkcji ich nasion).
Efekt był łatwy do przewidzenia. Podobnie jak w przypadku Book of Demons (Thing Trunk dziesięciokrotnie podniosło cenę na terenie Federacji Rosyjskiej) i Cyberpunka 2077 (CD Projekt Red wycofał się ze sprzedaży Rosjanom gier i wyłączył im dostęp do GOG-a), również Timberborn boryka się z zalewem pisanych cyrylicą (i chińskim uproszczonym) „negatywów”.
„Nie obchodzi mnie, czy opowiadacie się za nazistowskim g****m, ale nie możecie wydawać w ten sposób moich pieniędzy”.
„Nie mogę zaakceptować, że moje pieniądze są wykorzystywane do celów politycznych”.
„Kolejne polityczne stanowisko, popierające Ukrainę. Na świecie toczy się wiele wojen i nikogo to nie obchodzi. Steam to nie miejsce na politykę”.
„Chciałem po prostu zagrać w zabawną grę o budujących miasta bobrach, oderwać się na kilka minut od rzeczywistości… ale musieliście to zepsuć”
„Twórcy! Czy wy jesteście normalni? Dzieci w to grają, a wy bawicie się w politykę. Nie mam słów, bardzo mi przykro z powodu wydanych pieniędzy i tego, że kupiłem waszą grę dla swojego dziecka”.
Bodaj najbardziej dosadny komentarz wygrzebała zaprzyjaźniona Polygamia.pl.
„Mam nadzieję, że najpierw pojawi się tłumaczenie na język rosyjski, bo ten język jest lepszy… Chrzanić Ukrainę, mam nadzieję, że Rosja skopie im tyłki. Ukraina nie robi nic innego, jak tylko jęczy o pomoc Zachodu i innych krajów europejskich. Gdyby nie ta pomoc, już dawno wszyscy byliby zasymilowani z Rosją, gdzie jest ich miejsce”.
Szczęśliwie: Valve postąpiło jak należy. Choć przyrost krytyki jest widoczny gołym okiem, pozamerytoryczne „recenzje” nie są uwzględniane do średniej. W efekcie Timberborn wciąż może pochwalić się 95% (!) pozytywnych ocen użytkowników (z 10,5 tys. wystawionych ogółem).
Chyba nie musimy dodawać, że jeżeli macie warszawską strategię w swoich bibliotekach – warto nagrodzić ją oceną adekwatną do jej jakości.