Na jedną z najpiękniejszych polskich gier czekaliśmy niemal siedem lat!
Choć trudno w to uwierzyć, pierwsze wzmianki o rodzimym point’n’clicku pochodzą z… grudnia 2014. Długi czas produkcji wcale jednak nie dziwi, gdy uzmysłowimy sobie, że lokacje i postaci były wpierw rozrysowywane (niekiedy – w programie graficznym), a następnie wycinane z papieru i klejone. Następnie twórca organizował sesję zdjęciową, edytował fotografie w Photoshopie, wprawiał modele w ruch za pomocą animacji szkieletowej… i voilà!
Choć jednak Tomasz Ostafin (architekt, który wcześniej nie miał z gamedevem do czynienia) kazał nam długo czekać, efekty jego prac – idących w tysiące godzin – są krzepiące. Rzućcie no zresztą okiem na zwiastun premierowy.
A jeżeli ciekawi Was proces twórczy Ostafina, polecam zaznajomić się z „pamiętnikiem developera”.
Bohaterem tytułu jest stworek Pape, który opiekuje się magiczną Turą. Oboje starają się nie dopuścić do tego, by papierowy świat pogrążył się w płomieniach. Dodajmy, że w produkcji nie usłyszymy dialogów (co jednak rekompensuje staranna reżyseria dźwięku i oniryczny soundtrack Tomasa Dvoraka). Całość jest inspirowana klasykami pokroju Neverhooda i Machinarium.
Grę (rękodzieło?) kupicie na Steamie za niespełna 44 zł (a do 14 maja: nawet ciut taniej). Dodajmy, że pierwsi gracze przyjęli ją niezwykle ciepło, 93% ocen użytkowników jest pozytywnych (z 133 wystawionych ogółem).