Eksperci od zarządzania kryzysowego oceniają, czy współzałożycielowi CD Projektu udało się ugasić pożar.
Na łamach Wirtualnych Mediów ukazał się tekst, którego autorka, Justyna Dąbrowska-Cydzik, wypytała specjalistów o niedawne wystąpienie Marcina Iwińskiego. Dla przypomnienia: ów poprosił, by nie obarczać winą za stan gry zespołu, ale jego i innych członków zarządu (co jednak nie wszyscy dobrze zrozumieli), przedstawił też plan rozwoju gry na nadchodzące miesiące.
Urszula Podrazy, strategic partner agencji Planet Partners, twierdzi, że materiałowi brakuje szczerości:
– Oświadczenie zawiera cały zestaw sformułowań stosowanych w sytuacji kryzysowej, jednak jako całość nie stanowi autentycznego, wiarygodnego komunikatu. Wiceprezes CD Projekt przyznaje, że zarząd firmy nie docenił wyzwania, przeprasza, bierze odpowiedzialność na siebie i pozostałych zarządzających, podkreśla znaczenie szczerej i bezpośredniej komunikacji z graczami, przedstawia plany dotyczące dalszego rozwoju gry. Mimo tego oświadczenie nie porywa, nie ma w nim emocji, nie przekonuje.
Odmienne stanowisko prezentuje Jarosław Bukowski, consulting director w Havas PR Warsaw:
– Pewną nowością na tle dotychczasowej komunikacji CD Project RED jest publikacja oświadczenia w formie wideo. Dzięki temu studio chciało z pewnością przekazać emocje, choćby poprzez nawiązanie kontaktu wzrokowego. Zabieg ten, moim zdaniem dobrze przemyślany, dodatkowo potęguje stonowana mimika, aranżacja, dźwięk. W mojej ocenie jest to ciekawy, dobrze zrealizowany materiał. Zawiedzeni gracze otrzymali ponadto prezent w postaci zapowiedzi kolejnych aktualizacji i, co nie mniej ważne, darmowych dodatków. Jedyną wpadką wydaje się być próba częściowego zrzucenia winy na dział QA (kontroli jakości), co dość mocno zabolało całe środowisko testerów, którzy dali temu upust w komentarzach i w sieci.
Joanna Niemiec, wiceprezes i główna strateg agencji LoveBrands Relations, zwraca z kolei uwagę na to, że – paradoksalnie – rykoszetem może oberwać właśnie zespół:
– Tłumaczenie często traktowane jest, jako wymówki dewaluujące przeprosiny (…) – Ograniczyłabym się zatem tylko do przeprosin i skupiła nie na wyjaśnieniu z czego wynikają błędy, ale na tym, co firma planuje zrobić, aby zrekompensować graczom sytuację, której doświadczyli, a także co zamierza zrobić w przyszłości, aby przy okazji innych premier gier nie doszło do podobnych sytuacji. Ten ostatni komunikat jest szczególnie ważny z punktu widzenia inwestorów
Dla mnie ono zgrzyta, bo do tej pory nie wiązałam błędów w grze z jej developerami, a raczej ze zbytnim pośpiechem, w jej wydaniu – a zwykle presja do pośpiechu przychodzi z góry, czyli właśnie od zarządu. Po wypowiedzeniu przez prezesa tych słów w mojej głowie zakotwiczyła się myśl, że to jednak w pewnym stopniu wina zespołów – a chyba nie o to prezesowi chodziło.
Jak dodaje: Marcin Iwiński ewidentnie czyta z promptera, przez co jego słowa tracą na wiarygodności.
Z pozostałych wieści: Jason Schreier napisał artykuł, który czytaliśmy już trzy lata temu, ale tym razem doczekał się on (przynajmniej częściowej) odpowiedzi ze strony studia.