Tym razem nowiny o pyskatym łże-samuraju pochodzą z Polski.
Na przestrzeni niecałych dwóch tygodni dostaliśmy zwiastun z zapowiedzią, pierwszy właściwy gameplay i dodatkowe informacje z zagranicy. Teraz nowe wiadomości wypłynęły lokalnie – Barnaba Siegel z Polygamii miał okazję obejrzeć pokaz Shadow Warriora 3 oraz porozmawiał z Pawłem Kowalewskim i Bartkiem Sawickim z Flying Wild Hog. Co udało się ustalić dziennikarzowi?
„Trójka” rozpocznie się kilka miesięcy po kończącym część drugą spotkaniu Wanga ze smokiem. Autorzy obiecują, że wątki poprzednich części zostaną w nowej odsłonie wykorzystane, ale ich znajomość nie będzie konieczna. Chłonięcie nowych wydarzeń będzie z kolei bardziej liniowym doświadczeniem. Rezygnacja z losowego układu poziomów pozwoli „dopchać grę akcją”, nie będzie też nadmiaru dialogów. Autorzy wzorują się na pierwszej części cyklu – bo żarty są grzeczniejsze, czerpią z niej głównie „lekkie i humorystyczne podejście do opanowanego przez demony świata”.
Tym razem fabuła powiedzie nas przez „ikoniczną Azję”, rozumianą jako zlepek Japonii i Chin – i dla odmiany zamiast futurystycznych neonów obejrzymy przede wszystkim porośnięte lasami góry. Wśród materiałów, które zainspirowały stworzenie nastających na życie Lo Wanga agresorów, są np. filmy studia Ghibli.
Prominentną rolę w arsenale bohatera znów odegra katana, jednak teraz dużo łatwiej będzie wymienić ją na broń palną. Otrzymamy znany z „dwójki” rewolwer, a także zmodyfikowane wersje dubeltówki i railguna – ten ostatni przebije słabszych adwersarzy na wylot. Shadow Warrior 3 będzie kojarzyć się z ostatnim Doomem nie tylko dzięki obecności kotwiczki na linie, ale także wobec wykorzystania ciosów kończących. Gdy w brutalny sposób wyeliminujemy przeciwnika, tymczasowo przejmiemy jego cechę albo broń. Pozwoli to np. przez chwilę wywijać kościanym młotem.
W odwodzie pozostanie też ulubiony trik bohatera, czyli uderzenie mocy rodem z „Gwiezdnych wojen”. Trzecia część serii przyniesie nowe sposoby na jego zastosowanie, pozwalając np. nadziać ofiarę na umieszczone na ścianie kolce. A ponieważ wspomniana kotwiczka może posłużyć również do przyciągania przeciwników, przemieszczania eksplodujących beczek i np. zdalnego włączenia ruchomych ostrzy, możliwości ma być wiele. Twórcy deklarują, że w „trójce” bić będziemy się zarówno podczas swobodnej eksploracji świata, jak i na specjalnie skrojonych arenach.
Opublikowaną wczoraj część wywiadu znajdziecie tutaj, druga właśnie pojawiła się w tym miejscu. Co ciekawe, dzisiejszy materiał kończy się zapewnieniem, że wydany w zeszłym tygodniu Devolverland Expo jest czymś ekstra, a nie jednym z trzech dużych projektów, których istnienie szef studia ogłosił w lutym. Mimo to efekt robi wrażenie: wg serwisu SteamSpy grę-reklamę pobrało między 200 a 500 tys. ludzi.