Aż chce się obejrzeć „Das Boot” Wolfganga Petersena.
I to mimo tego, że w produkcji katowickiego studia Iron Wolf wcielimy się w aliantów. Pod naszą opiekę zostanie oddany USS Janson – amerykański niszczyciel klasy Fletcher, który wiernie odwzorowuje rzeczywiste okręty z czasów II wojny światowej. Obejmiemy też pieczę nad trzema innymi jednostkami sterowanymi przez sztuczną inteligencję, by wraz z nimi konwojować statki, przeprowadzać ataki czy ratować załogi okrętów, które padły ofiarą niemieckiej floty podwodnej. Akcja gry rozgrywa się w 1942 roku podczas Bitwy o Atlantyk.
Bartosz Pluta, prezes Iron Wolf, deklaruje:
„Naszym celem jest zbudowanie wiarygodnego, wysoce autentycznego środowiska gry. W tym celu dążymy do odtworzenia technologii i doktryny amerykańskiej marynarki wojennej z lat czterdziestych XX wieku, a także do ukazania codziennego życia załogi, jej problemów i relacji międzyludzkich. Motywy te zostaną włączone do głównej fabuły i będą oparte na rzeczywistych historiach i anegdotach weteranów Marynarki Wojennej USA”.
By osiągnąć rzeczony autentyzm, autorzy stawiają na kinową narrację. Istotną rolę odegrają interaktywne przerywniki filmowe przygotowane z wykorzystaniem narzędzi motion capture. Przykład brzemiennej w skutki decyzji podejmowanej w trakcie cutscenki znajdziemy zresztą w pierwszym zwiastunie produkcji:
Destroyer połączy filmową opowieść ze strategią czasu rzeczywistego i symulatorem. Gdy więc rozpocznie się walka, będziemy przełączać się między mostkiem, maszynownią czy stanowiskami obserwacyjnymi. Twórcy odgrażają się, że nie znajdziemy tu sztucznych ułatwień takich jak „widok z lotu ptaka”, a gracz nie będzie wszechwiedzący – by na czas wykryć nadpływający okręt wroga, będzie trzeba skorzystać z sonaru.
Planowana data premiery pierwszego epizodu Destroyera to trzeci kwartał przyszłego roku. W pierwszym „odcinku” skupimy się na walce z okrętami podwodnymi, kolejne rozszerzą teatr działań wojennych o Pacyfik i dodadzą do katalogu celów wrogie jednostki nawodne oraz latające.