Warszawiacy zaliczyli giełdowe tąpnięcie… ale właściwie dlaczego?
Relacjonując poniedziałkową konferencję 11 bit studios, byliśmy dobrej myśli. Spółka przypomniała, że planuje produkcję trzech własnych gier i wydanie czterech tytułów od studiów zewnętrznych. W dodatku zapewniła, iż te ostatnie otrzymają wyższe budżety niż Children of Morta czy Moonlighter i pochwaliła się postępującą rekrutacją (do końca roku chce zatrudniać 200 osób). Czy wspomniałem o tym, że 11 bit zamierza wydawać własny tytuł co 12-18 miesięcy (a nie, jak uprzednio, 3-4 lata)?
Inwestorzy zareagowali na te zapowiedzi chłodno. Choć pod koniec ubiegłego tygodnia za akcję spółki zapłacilibyśmy 604 zł (blisko historycznego maksimum), na zamknięciu wtorkowej sesji ich wartość spadła do 485 zł.
(źródło: bankier.pl)
O te wahania zapytaliśmy Alberta „Longterma” Rokickiego, niezależnego analityka. Ów przypomina:
– Już wcześniej zarząd sygnalizował odważniejsze wejście w rynek wydawniczy i większe budżety. W tej chwili nowy RPG polskiego Fool’s Theory (wydawany przez bitów – dop. red.) może być nawet większy niż Frostpunk, który – przypomnę – miał dziesięciomilionowy budżet. To bardzo pozytywne wiadomości… ale pod warunkiem, że ktoś zna się na grach i obserwuje strategię 11 bit studios. Niestety, większość uczestników rynku czekała niemal wyłącznie na informacje dotyczące Projektu 8.
A więc, dopowiedzmy, największej produkcji w historii studia, o której na ten moment nie wiadomo nic. Efekt?
– Poniedziałkowa konferencja rozczarowała inwestorów. Ja również, przyznam, spodziewałem się szczegółów na temat Projektu 8, tymczasem nie otrzymaliśmy nic ponad to, co już wiemy. W dodatku zarząd zapowiedział, że 11 bit potrzebuje na produkcję więcej czasu, niż początkowo zakładano. Rynek przewidywał premierę w 2021; nawet końcówka roku byłaby optymistycznym scenariuszem. W tej chwili, mówiąc szczerze, nie jestem pewny nawet debiutu w 2022. Rozczarował również fakt, że nad projektem pracuje raptem trzydzieści parę osób.
Paweł Bieniek, szef działu analiz Stockwatch.pl, ujmuje sprawę podobnie.
– Prawdopodobnie część graczy liczyła, że na konferencji zarząd spółki ujawni więcej informacji o Projekcie 8, a tak się nie stało. Okazało się, że Projekt 8 wyjdzie raczej w 2023, czyli rok później niż zakładał rynkowy konsensus.
W efekcie – tłumaczy Bieniek – zysk odsuwa się w czasie, co jest powodem skorygowania kursu.
– Co więcej, rynek dowiedział się, że autorski silnik ma swoje wady i nie nadaje się do implementacji w ambitniejszych projektach z szybszym gameplayem. Na wycenę to mocno nie wpływa, ale jest negatywną informacją.
Krótko mówiąc: już dawno wiedzieliśmy, że Projekt 8 będzie grą lepszą i większą od Frostpunka. To już dawno było „w cenach”, podobnie, jak możliwość wydawania co roku własnych gier… natomiast z konferencji dowiedzieliśmy się, że gra zadebiutuje później, niż spodziewał się rynek, co w pewnym stopniu każe zweryfikować możliwość wydawania co roku własnych produkcji.
Jak jednak zapewnia Rokicki – 11 bit nadal trzyma się mocno.
– Możliwe, że jest to krótkoterminowa, techniczna korekta po rozczarowującej konferencji. Spółka wciąż jest w bardzo dobrej kondycji, jest dobrze zarządzana, ma stałe przychody z takich IP jak This War of Mine czy Frostpunk. Równocześnie prezentuje ona bardzo konserwatywne podejście… być może niektórym wyda się ono wręcz zbyt konserwatywne? 11 bit ma 100 mln zł na koncie, uważam, że powinno zacząć już teraz realizować gry o budżetach rzędu 30, a może 50 mln zł? Nie ma sensu trzymać tej kasy na koncie, nie wypłacając dywidendy.